https://www.dialogmagazin.eu/ausgabendetails/nr-143.html
Eugeniusz Smolar
Deficyt zaufania.
Stosunki polsko-niemieckie a wojna
w Ukrainie
Niemcy z
Zeitenwende przechodzą przez trudny okres dostosowywania się do nowej
rzeczywistości. W tym procesie każdy rząd w Warszawie powinien być
konstruktywnym partnerem Niemiec a nie szydercą, deklamującym poczucie moralnej
wyższości, wynikającej z tego, że to my mieliśmy rację w ocenie Rosji. Wspólnie
winniśmy skupić się nad budowaniem podstaw pod wspólną, służącą całej Unii
Europejskiej politykę.
Podczas
minionych dekad angażowałem się w liczne inicjatywy służące i pojednaniu, i
zacieśnianiu stosunków polsko-niemieckich. Podczas seminariów i konferencji
eksperckich, często z udziałem dyplomatów i polityków, stopniowo zbliżaliśmy
się do siebie w ocenie polityki Rosji. Z czasem stało się jasne, że choć w
sferze analizy byliśmy sobie coraz bliżsi, nie miało to wpływu na prowadzoną w
Berlinie politykę, np. w kwestii budowy Nord Stream 2. Mogliśmy z tym żyć, gdyż
Polska dynamicznie się rozwijała, także dzięki pogłębianej współpracy
gospodarczej, a samorządy lepiej się poznawały realizując wspólne projekty.
Wojna w Ukrainie skłania jednak do krytycznej oceny prowadzonych polityk i ich konsekwencji
dla obu krajów oraz dla integracji europejskiej.
Agresja Rosji na Ukrainę, kryzys energetyczny,
wysoka inflacja a wcześniej pandemia stały się swoistym stress-testem dla Unii
Europejskiej, który wspólnota zdała w znacznie lepiej niż się obawiano. Zadaniem
naczelnym Unii stało się przeciwstawienie się rewanżystowskiej Rosji, pomoc
Ukrainie oraz umocnienie odporności gospodarek i społeczeństw. Po raz kolejny
sytuacja dowiodła, że niezbędnym źródłem skuteczności działania jest jedność w
ramach NATO i Unii Europejskiej.
Jedność europejska jest jednak podmywana przez brak
zaufania, dramatycznie pogłębiony wojną oraz polityki państw członkowskich,
które pożądanej jedności nie służą.
Polska PiS przeciwko pogłębionej integracji
Od 2015 roku rząd Prawa i Sprawiedliwości (PiS) pod
hasłami suwerenności sprzeciwia się pogłębianiu integracji
europejskiej. Swoim znakiem rozpoznawczym, podobnie jak w latach 2005-2007,
uczyniły wrogość wobec Niemiec. Odwołuje się w tym głównie do pamięci o II
wojnie światowej, odmowy wypłacenia reparacji i do współpracy niemiecko-rosyjskiej.
PiS przypisuje Niemcom intencje hegemonistycznych w Europie, które rzekomo mają
ograniczać możliwość szybszego rozwoju gospodarczego praz osiągnięcia przez
Polskę większych wpływów w Unii.
Rząd Kaczyńskiego kieruje się absurdalnie nierealistycznym przekonaniem,
że osłabianie pozycji Niemiec umocni rolę Polski. Nierealistycznym, także i
dlatego, że praktycznie wszystkie państwa w regionie, także i Ukraina, bardziej
dyskretne w krytyce polityki Berlina, dystansują się jednocześnie od
antyeuropejskiej i antyniemieckiej postawy PiS-u.
Konflikt Komisji, Parlamentu Europejskiego i ogromnej
większości państw członkowskich z rządem w Warszawie wynika z ich
przeświadczenia, że dokonując zamachu na niezawisłość sędziowską oraz na wolne
media, kolonizując instytucje publiczne, „Zjednoczona Prawica” Jarosława
Kaczyńskiego realizuje projekt polityczny groźny dla spójności Unii
Europejskiej. Polityka PiS jest z gruntu niezgodna z zasadami Unii Europejskiej
oraz z konstytucyjnymi podstawami demokratycznej umowy społecznej w samej
Polsce.
Werdykty Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej,
w następstwie których Polska zapłaciła już ponad pół miliarda euro kar,
pogłębia wrogość polskich populistów do UE. Poza ogólnymi wezwaniami o
zwiększenie uprawnień państw narodowych kosztem Komisji Europejskiej, fakty
dowodzą, że rząd Kaczyńskiego negocjuje, jak to czynią wszyscy inni, inicjatywy
legislacyjne w Radzie Unii Europejskiej, a ostatecznie przedstawione dyrektywy
czy rozporządzenia akceptuje w parlamencie w Warszawie. Ani razu nie skorzystał
z istniejących w traktatach możliwości odesłania nowego prawa unijnego do
ponownego rozpatrzenia przez Komisję w ramach tak zwanej Żółtej czy
Pomarańczowej Kartki. Musiałby w tym celu budować koalicję z innymi rządami.
Rzeczywistą więc intencją Kaczyńskiego jest nie tyle
zwiększenie suwerenności Polski, która niczym nie jest zagrożona, lecz
zwiększenie suwerenności PiS w Polsce i możliwości zmonopolizowania życia
publicznego dla zapewnienia swojej władzy w przyszłości.
Pomoc wojskowa dla Ukrainy i pomoc humanitarna udzielona
uchodźców ukraińskich przez dziesiątki tysięcy polskich rodzin, spotkała się z
szerokim uznaniem. Lecz nie zmieniło to,
że rząd polski z własnej woli znajduje się na obrzeżach unijnych procesów
decyzyjnych.
Klęska niemieckiej polityki wobec Rosji
Przez lata Niemcy były postrzegane jako źródło
stabilizacji i przewidywalności, czego w latach 2005-2021 symbolem stała się Angela
Merkel. Owa stabilizacja z czasem zaczęła urastać do licznych, niebezpiecznych
zaniechań, toteż jej rządy poddane zostały i w samych Niemczech rosnącej
krytyce. Do poważnego spadku autorytetu Niemiec w całym regionie Europy
Środkowo-Wschodniej doszło jednak w następstwie agresji Rosji na Ukrainę:
Pierwszy powód wynika z przemyślenia konsekwencji
polityki „zbliżenia poprzez współpracę” z Rosją, czego szczególnie ważnym
aspektem stała się budowa gazociągu Nord Stream 2. Drugi związany jest z wielkością
oraz charakterem pomocy dla broniącej się Ukrainy.
Do 2022 roku kolejne rządy koalicyjne i osobiście
kanclerz Angela Merkel, w zasadzie niemal cała elita polityczna i gospodarcza, nawet
po aneksji Krymu oraz rozpętaniu wojny na wschodzie Ukrainy w 2014 roku, obstawali
przy budowie Nord Stream 2, odmawiając uznania, że Rosja zdobywa potężne
narzędzie wywierania presji na Unię a i że same Niemcy mogą paść ofiarą
szantażu energetycznego.
Odrzucano w Berlinie nie tylko polskie argumenty, że
można rozbudować o kolejne nitki gazociąg Jamał, negocjować ceny tranzytu. Byłoby
to z pewnością lepsze rozwiązanie z punktu widzenia bezpieczeństwa przesyłu
oraz potencjalnego zagrożenia dla środowiska naturalnego niż ułożenie rur na
dnie płytkiego Bałtyku.
Publiczne ogłoszenie przez czołowych polityków klęski
polityki Wandel durch Annäherung oraz
wspierania do ostatniej chwili budowy gazociągu Nord Stream nastąpiło nie w wyniku
krytycznej analizy własnej. Zmiana była skutkiem zderzenia się z szokującymi
realiami agresji rosyjskiej, w tym ze zbrodniami na ludności cywilnej. W
konsekwencji, Ukraińcy płacą za tą politykę zbliżenia z Rosja teraz krwią, cała
Europa poczuciem zachwianego bezpieczeństwa i kryzysem energetycznym, a liczne
państwa na świecie perspektywą głodu.
Prezydent Frank-Walter Steinmeier postanowił zerwać ze
swoim i SPD poparciem dla Nord Stream 2, przyznając: „Teraz nie tylko padł ten
wielomiliardowy projekt, ale nasze postępowanie spowodowało również utratę
wiarygodności u naszych wschodnioeuropejskich partnerów".
(Interview
by President
Frank-Walter Steinmeier to Der Spiegel. 12.04.2022 https://www.spiegel.de/international/germany/german-president-steinmeier-on-the-war-in-ukraine-i-still-hoped-that-putin-possessed-a-remnant-of-rationality-a-e82932e0-ba1f-47ca-a65c-b8cd08a99f99
“That was a mistake,
clearly. For a long time, I quieted my concerns with the fact that plans for
the pipeline were laid before 2014, and my focus was on dialogue. Now, not only
has a multibillion-euro project failed, but our behavior has also resulted in a
loss of credibility with our Eastern European partners. That hurts.”)
Te prawdziwe słowa nie zmieniają faktu, że niemieckie
rządy, partie polityczne i biznes przez lata działały w wąskim niemieckim
interesie, pomijając polskie (i nie tylko polskie) interesy i poczucie
zagrożenia – w końcu sojuszników w NATO i w Unii Europejskiej. Ułatwiły
jednocześnie Rosji przygotowanie i finansowanie jej agresywnych planów, także kontynuując
„dialog”, pozbawiony oznak jakiegokolwiek weryfikowalnego postępu.
Dopiero wojna
Rosji z Ukrainą w lutym 2022 roku zmieniła wszystko, wymusiła obudzenie się Niemców
z drzemki. Z uznaniem przyjęliśmy, także i w Polsce, Zeitenwende kanclerza
Scholza, zapowiedź fundamentalnego, opartego na realizmie, zwrotu w stosunkach
z Moskwą, zwiększenia nakładów na obronność oraz pomocy Ukrainie. Doceniamy
też, że Berlin poparł politycznie i finansowo zaangażowanie UE w pomoc dla
Ukrainy, także dostawami broni.
Jak
konsekwentne są Niemcy w solidarności z Ukrainą?
Pozostają jednak wątpliwości co do determinacji
elit i niemieckiej opinii publicznej. Wynikają one z trzech rzeczy: niestabilnej
większości opowiadającej się za pomocą wojskową dla Ukrainy; oceny procesu udzielania
pomocy oraz uzasadnień politycznych towarzyszących polityce.
Sondaże dowodzą głębokich podziałów w
społeczeństwie niemieckim – z jednej strony wsparcia dla udzielania pomocy
humanitarnej i finansowej, a z drugiej wstrzymywania się z dostarczaniem
ciężkiej broni.
Szeroko opisywany oraz krytykowany był, także w
Niemczech, zakres pomocy wojskowej udzielanej Ukrainie – ociąganie się
kanclerza („Scholzing”) nie tylko ze
względu na podziały wśród niemieckiej opinii publicznej i konieczności jej
przekonania do nowego podejścia, ale wyraźne oglądanie się na innych,
szczególnie, ale nie tylko na Waszyngton. Wszystko to robiło wrażenie podejmowania
decyzji nie samodzielnie, w duchu Zeitenwende,
lecz pod presją, także płynącą z wewnątrz rządu koalicyjnego.
Podczas wizyty w
Kijowie 3 kwietnia 2023 r. wicekanclerz Robert Habeck (Zieloni) nie tylko przeprosił
za długie wahanie niemieckiego rządu w kwestii wsparcia Ukrainy, ale i dał
wyraz istniejącym podziałom: „Prawdopodobnie nie wszyscy niemieccy politycy zgodziliby
się ze mną, ale jest mi bardzo wstyd, że to wszystko stało się o wiele za późno.”
Faktem jest, że Niemcy doszlusowały do grona trzech największych
donorów pomocy finansowej, humanitarnej i wojskowej dla Ukrainy. Niepewność jednak
pozostaje, tym bardziej, jeśli zwrócimy uwagę na polityczne argumenty kanclerza
Scholza, które mają wyjaśniać ostrożność w pomocy Ukrainie: „Nasz kraj ponosi odpowiedzialność za pokój i
bezpieczeństwo w całej Europie. (...) Musimy zrobić wszystko, co możliwe, aby
uniknąć bezpośredniej konfrontacji wojskowej między NATO a wysoko uzbrojonym
supermocarstwem, takim jak Rosja, mocarstwem nuklearnym. Robię wszystko, co
mogę, aby zapobiec eskalacji, która doprowadziłaby do trzeciej wojny światowej.
Nie może dojść do wojny nuklearnej.”
Można by uznać, że są to odpowiedzialne słowa męża
stanu, gdyby nie to, że kanclerz musiał doskonale zdawać sobie sprawę, iż tylko
Putin mógłby dążyć do eskalacji konfliktu. A zatem, w konsekwencji, zapobiec takowej eskalacji
można powstrzymując się przed udzieleniem Ukraińcom pomocy w skali, która
mogłaby prowadzić do ich zwycięstwa na froncie, najwyraźniej, zdaniem Scholza,
niebezpiecznego dla pokoju w całej Europie…
Polska i państwa bałtyckie stały się krajami przyfrontowymi,
toteż zastanawiając się nad wnioskami płynącymi z tych słów zadaję prawdziwie
dramatyczne pytanie: Czy możemy ufać, że gdybyśmy zostali zaatakowani przez
Rosję nasi niemieccy sojusznicy w NATO i w UE przyjdą nam z pomocą w potrzebie,
udzielając wsparcia, co najmniej w postaci dostaw broni i amunicji? Bezwarunkowo i
bezzwłocznie, byśmy i my nie usłyszeli, że Niemcy się przed tym
powstrzymają, gdyż „kraj ponosi odpowiedzialność za pokój i bezpieczeństwo w
całej Europie".
W warunkach wojny w Ukrainie i zagrożenia dla naszego
bezpieczeństwa, odrzucam sugestię, że to właśnie Niemcy mają ponosić jakąś
szczególną odpowiedzialność „za pokój i bezpieczeństwo w całej Europie”, rozumiem,
że w duchu odpowiedzialności za winy niemieckiego imperializmu z przeszłości.
Odpowiedział na to celnie historyk amerykański Timothy Snyder:
„Jeśli Ukraina przegra tę wojnę, to być może dlatego, że inni wykorzystali złą
historię, by dać sobie złe powody do marnowania czasu w tygodniach, które
zdefiniują nadchodzące dekady”.
Liczni
politycy niemieccy stwierdzali po wybuchu wojny, że polityka wobec Rosji była
błędna i że Niemcy powinni byli brać pod uwagę opinie Polaków i innych
sojuszników na wschodzie. Także i prezydent Emmanuel Macron powiedział: „Musimy
nauczyć się ich słuchać”.
Zatrzymajmy
się przez chwilę na tych słowach: czy doprawdy trzeba było „nauczyciela”
Putina, krwi Ukraińców i zniszczenia ich kraju, by liderzy Niemiec i Francji kierowali
się czymś więcej niż własnymi przekonaniami, wzmocnionymi przez własne interesy
gospodarcze?
Trudna
odbudowa zaufania
Trudno
obecnie oczekiwać, by Niemcy stały się gwarantem bezpieczeństwa europejskiego,
ponieważ nie posiadają ani politycznej woli zaangażowania, ani odpowiednich
zdolności wojskowych. Gwarantem takowym nie stanie się także Francja, nawet z
jej atomowym force de frappe. Panuje
szkodliwa, pogłębiająca dezorientację i niepewność, kakofonia deklaracji o
znaczeniu NATO, Unii Europejskiej, sojuszu z USA, konieczności udzielania
skutecznej pomocy Ukrainie, by była w stanie się obronić z jednoczesnym, według
Macrona, uniknięciem „zmiażdżenia Rosji” i jej „poniżenia”, także udzieleniem Moskwie
(a nie zaatakowanej Ukrainie) „gwarancji bezpieczeństwa”…
Dla pomyślności projektu europejskiego nic nie zastąpi
roli Niemiec i Francji. Niemniej, nic bardziej szkodliwego dla przyszłej
integracji jest takie działanie Niemiec i Francji, które dopiero pod wpływem
rosyjskiej pałki dochodzą do wniosku, że muszą się uczyć „słuchać innych”.
Mówiąc
dobitnie: jeśli czegoś oczekuję, to w interesie naszej wspólnej przyszłości odbudowania
przez Niemcy zaufania do siebie nie w kategoriach ich
wyjątkowości, lecz współpracy w duchu sojuszniczej lojalności, to jest brania
pod uwagę wrażliwości, obaw, nadziei oraz interesów innych.
W
obecnej, wojennej sytuacji odbudowane wzajemne zaufanie stanowić będzie zasadniczą
podstawę udzielania Ukrainie skutecznej pomocy, zablokowania imperialistycznych
celów Rosji, oraz wspólnego zastanowienia się nad dalszym pogłębianiem
integracji europejskiej. Projekt europejski był w przeszłości i pozostanie procesem negocjowania interesów
i uzgadniania wspólnych celów. Brak zaufania i wzajemne podejrzewanie się o
realizowanie nie do końca wyjaśnionych celów tej integracji nie służy, wręcz
potęguje tendencje dezintegracyjne w Unii. Jak na przykład zgłaszane przez
Francję i Niemcy nierealistyczne obecnie propozycje wprowadzenia głosowania
większościowego w sprawach polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.
Niemcy mają dobre powody, by nie mieć zaufania do obecnego suwerenistycznego i otwarcie
antyniemieckiego rządu w Warszawie. Należy jednak zwrócić uwagę, że naruszenie
zaufania w Polsce do Niemiec wynika z przekonania, bynajmniej nie ograniczonego
do środowisk nacjonalistyczno-suwerenistycznych, że wcześniej realizowane
polityki kolejnych rządów w Berlinie odbywały się z pomijaniem interesów oraz
wrażliwości Polaków i innych sojuszników na wschodzie kontynentu. Ugrupowania
liberalne czy lewicowe w Polsce milczą, nie chcąc ustawiać się obok
Kaczyńskiego w jego wrogości wobec Niemiec i UE. Niemniej, europejska polityka
Niemiec także wśród nich jest krytycznie analizowana.
Mój poprzedni artykuł dla Magazynu DIALOG w 2020 roku zakończyłem
stwierdzeniem:
„Żadne z państw członkowskich nie będzie w stanie samodzielnie
uporać się z obecnymi kryzysami i z konkurencyjnością na globalnych rynkach. W
tym sensie Unia jest rzeczywiście wspólnotą przeznaczenia.”
Jest
oczywistym, że Unia Europejska ma odrębne interesy – gospodarcze, polityczne
czy w dziedzinie bezpieczeństwa. Imperialistyczna, kolonialna wojna Rosji z
Ukrainą, także konflikt z Chinami, sprawiają, że winniśmy oczekiwać od naszych
partnerów i sojuszników w Berlinie i gdzie indziej w Europie zachodniej uznania,
że Unia Europejska, by odgrywać większą rolę na scenie światowej, winna stać
się również wspólnotą ryzyka wobec
Rosji, Chin, ale również wobec USA, jeśli do władzy powróci Donald Trump lub
ktoś inny jemu podobny.
Nie będzie to łatwe, gdyż interesy narodowe, obawy i
brak zaufania przeważają obecnie nad nadziejami i gotowością zaangażowania
wspólnotowej woli politycznej dla osiągnięcia wspólnych celów. Niemcy z Zeitenwende przechodzą przez trudny
okres dostosowywania się do nowej rzeczywistości. W tym procesie, w interesie
całej Unii Europejskiej, też i Polski, każdy rząd w Warszawie powinien być konstruktywnym
partnerem Niemiec a nie szydercą, deklamującym poczucie moralnej wyższości,
wynikającej z tego, że to my mieliśmy rację w ocenie Rosji. Wspólnie winniśmy
skupić się w nowych warunkach nad budowaniem podstaw pod przyszłą wspólną,
służącą całej Unii Europejskiej politykę.
Nie
pomagajmy populistom, Helfen wir bloß
nicht den Populisten!, Dialog nr
120/2020]